Imagin dedykowany dla Marty.
Notka na dole.
Pierwsza czesc:
Arriane z podekscytowaniem słuchała moich zwierzeń podsumowywując wszystko jednym
głośnym piskiem. Przez kilka dni, które u niej spędziłam razem pakowałyśmy ją
do Hiszpanii i udało mi się odciąć od wspomnień z pożaru. W końcu dzień jej
wyjazdu nadszedł, a ja musiałam wrócić do siebie. Na samą myśl, co mogę zastać
na miejscu, przechodził mnie dreszcz.
Kiedy wróciłam do domu, budynek
jeszcze stał, choć spodziewałam się zastać ruiny. Mimo to cały był zniszczony. Ścianę
pokryte czymś czarnym czego nazwy nie pamiętam. W najlepszym stanie była
kuchnia, jedynie kilka szafek od strony korytarza było poturbowanych. Najgorzej
prezentowała się górna część budynku. Całkowicie zniszczony korytarz, łazienka
i moja sypialnia. Zdałam sobie sprawę, że zostało mi nie wiele ubrań, bo
wszystkie trzymałam w szafie, przy biurku. Przetrwała jedynie moja walizka,
którą pożyczyłam od mamy podczas przeprowadzki i rzeczy, jakich nie chciało mi
się z niej ułożyć. Spojrzałam na miejsce, w którym znalazł mnie mój strażak.
Wybawca cały czas chodził po moich
myślach, choć nawet go dobrze nie znałam. Nawet, kiedy poznałam prawdę nadal
był dla mnie jak anioł. Ten głos... mógłby być piosenkarzem.
Wzięłam walizkę i zniosłam ją do kuchni.
Postanowiłam sprawdzić jakość urządzeń.
Włączyłam kuchenkę i już po chwili zorientowałam
się, że to nie był najlepszy pomysł. Zapaliła się. Odskoczyłam do tyłu obserwując
jak płomienie obejmują moje blaty. Gdybym była rozsądna od razu poleciałabym po
gaśnice i zgasiła ogień zanim pochłonąłby pół mojej kuchni.
Powinnam to zrobić, ale dom i tak był
zniszczony a ja w razie co miałam drogę ucieczki.
Zamiast gasić ogień myślałam o tym, że
właśnie znalazłam sposób na Liama.
Zadzwoniłam na straż pożarną z nadzieją,
że dziś jest w pracy. Zgłosiłam pożar a następnie usiadłam na kanapie patrząc
jak płonie moja szafka. I tak potrzebowałam gruntownego remontu, a szanse, że
ogień przejdzie do domu obok były małe. Tak, jestem idiotką, która pozwala
palic się swojej kuchni po to by ściągnąć jakiegoś chłopaka.
Cel uświęca środki.
Kiedy przyjechał wóz strażacki
stałam przed domem. Uśmiechnęłam się widząc wychodzącego James'a.
-Coś radosna jesteś jak na osobę, której
właśnie pali się chata - zaśmiał się wyciągając wąż pożarniczy. W tym
samym momencie dostrzegłam Liama z trzecim, starszym strażakiem. Kazali
mi zostać na zewnątrz kiedy weszli do budynku. James za ich poleceniem również
czekał ze mną.
- Widzisz jak mnie traktują? - powiedział,
choć wyraz jego twarzy mówił, ze zamierza zaraz zmienić temat. Nie czekał, aż
odpowiem, tylko przeszedł do rzeczy.
- Chodzi o Liama, tak?
- Dlaczego tak myślisz? - zdziwiła mnie
jego huśtawka nastroju oraz to jak szybko się wszystkiego domyślał.
- Mam dwie siostry. Na kilometr czuję,
jeśli jakaś dziewczyna się w kimś zakochała i jestem w stanie określić jak
daleko w tym zaszła.
- Zakładając, że tym razem się nie
mylisz... Co Ci do tego?
- Znam Liama, pracujemy razem, lubię swatać
ludzi i tak się składa, że Cię lubię, więc, albo mi zaufasz, albo będziesz się zadręczać
wspomnieniami z pożaru oraz tym, że masz marne szanse by nagle rzucił Ci się w
ramiona. - oparł się o wóz czekając na moją reakcję.
- Dobry jesteś.
- Inaczej by nie przyjęli do pracy gościa niemającego
pojęcia o zawodzie. Znam się na ludziach.
- i lubisz się przechwalać - dodałam, a on
pokręcił głową.
- To jak?
- Niech będzie. Co chcesz w zamian?
- Pomożesz zaistnieć mi w oczach swojej
przyjaciółki.
- Arriane?- zaśmiałam się. Dziwnie, że w
ogóle ją znał.
-Tak - uśmiechnął się - Daj mi swój
telefon. - Nie kłóciłam się tylko wykonałam polecenie.
- Masz mój numer w razie, co, ale do
Payne'a musisz sama zdobyć.. - urwał, bo z budynku wyszedł Liam i ten drugi,
który mówił, że na szczęście pożar nie był duży i spokojnie można było go ugasić
gaśnicą, po czym wszedł do wozu.
- Powinnaś się przeprowadzić. Tu się nie
da mieszkać - stwierdził Liam - Masz w okolicy rodzinę?
- Tak, ale nie mają dla mnie miejsca, a
moja przyjaciółka wyjechała - Jamesowi zaświeciły się oczy na wspomnienie o
Arriane. Wiedziałam, że potem będzie o to wypytywać. Jednak zamiast tego
wkroczył do akcji.
-Gdybym miał własne mieszkanie, sam bym
Ciebie przyjął.- powiedział patrząc wymownie na Payne'a, który zmarszczył brwi
zamyślając się nad czymś.
- W sumie to... mam wolny pokój. Jeśli
chcesz to mogłabyś na czas remontu...
- Nie chcę być problemem.
- Nie będziesz. Nie możesz zostać tutaj -
wskazał na budynek. Zgodziłam się. Powiedział, żebym pojechała z nimi do remizy
i tam poczekała aż skończy pracę. Na szczęście do końca zmiany nie
dostali żadnych wezwań. James ciągle był po coś wysyłany przez pozostałych
strażaków, więc nie miałam okazji mu podziękować. Za to Liamowi dziękowałam
wielokrotnie.
Starałam się ukryć podekscytowanie. Miałam zamieszkać u anioła, który
ocalił mi życie. Chyba już zawsze będę jego dłużniczką.
Do jego domu jechaliśmy autobusem.
Tłumaczył, że trudno kupić sobie mieszkanie z pensji młodego strażaka, a co
dopiero do tego auto. Zanotowałam sobie w głowie, żeby jednak wziąć auto
Arriane. Jest za granicą, więc nie będzie jej potrzebne. Miał mieszkanie w
bloku. Nie duże, ale świetnie urządzone. Oprócz sypialni miał jeszcze
pokój będący biurem mającym rozkładaną kanapę. Uparł się, że odda mi sypialnie
a sam weźmie drugi pokój. Wziął swoje najpotrzebniejsze rzeczy żeby nie musiał
ciągle tam wchodzić i dał mi czas żebym się rozpakowała. Byłam mu niezmiernie
wdzięczna.
-I jak? Może być? - zapytał kiedy wyszłam
do saloniku.
-Tak, jest super. Dziękuję.
-Czuj się jak u siebie. Jedyna prośba,
żebyś nie zapraszała tu nikogo bez mojej wiedzy - mówił to jakby miał wyrzuty
sumienia ze mi czegoś zabrania. Był dla mnie za dobry.
- Nie ma problemu - odpowiedziałam
zerkając na miejsce na kanapie obok niego. Szybko załapał, o czym myślę.
- Siadaj. Nie musisz czekać na pozwolenie,
czuj się jak u siebie - uśmiechnęłam się i usiadłam. Nastała krępująca cisza,
którą przerwał dzwonek mojego telefonu.
James.
-Tak?
-Jak wam idzie? - zapytał
- No... - spojrzałam na Liama, który
włączył telewizję. Wyszłam z pokoju żeby nie słyszał rozmowy - jakoś.
- Ugh dziewczyno. Nie wykorzystujesz
szansy. Mogę się założyć, że siedzicie na kanapie nie wiedząc, co robić - jego
wyczucie zaczynało być przerażające.
- No, bo co? Relacje pojawiają się powoli.
- Co ja sobie myślałem. Jesteście zbyt nieśmiali
i boicie się nowych relacji. Jak wy sami mieliście tam przetrwać... Liam zrobił
coś do jedzenia? - zamyśliłam się, próbują sobie przypomnieć, co robił, kiedy
ja się rozpakowywałam.
- Nie widziałam go w kuchni.
-Ok. Zaraz się wami zajmę tylko powiedz
gdzie wyjechała Arriane.
- Do Hiszpanii.
- Dzięki. Będziesz mi wisieć kasę.-
rozłączył się zanim zdążyłam zapytać, o co mu chodzi.
Wróciłam do salonu. Zdziwiłam się widząc
na ekranie telewizora film animowany.
-Co to jest? - Na moje pytanie, Liam się
zarumienił i sięgnął do pilota.
-Nic już przełączam... - podniosłam ze
stołu opakowanie płyty.
-Toy Story? - gościu wskakujący w
płomienie oglądaja bajki dla dzieci... Robi się ciekawie.
- Pewnie kuzynka zapomniała wyjąc CD -
nawet dobra wymówka, ale od razu widać, że nie umie kłamać.
- Kuzynka?
-Tak, kuzynka - trzymał się swojej wersji,
ja zaśmiałam się widząc jak brnie w to bagno.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, Liam szybko
poszedł otworzyć by zakończyć te konwersację.
-Jak tam? - usłyszałam głos James'a i
doszedł mnie zapach pizzy. Szybki jest.
Rozmawiając weszli do salonu niosąc talerze
i ketchup z sosami.
- Kolacja przyszła. Zrobić miejsce! - Rozkazał.
Zdjęłam rzeczy ze stołu i obserwowałam jak zajmowali miejsca.
-No, więc...-zaczął James biorąc kawałek
pizzy - jak wam się mieszka?
- Dobrze, znaczy dopiero się rozpakowałam,
ale zapowiada się super.
- A słyszałaś jak Liam śpiewa? - Za
to pytanie oberwał z łokcia od przyjaciela.
-Nie śpiewam.
- Nie zaczynaj... Lepiej stań pod drzwiami
jak będzie w łazience - puścił mi oko a ja oblałam się rumieńcem. Zresztą jak
Liam.
- Ale jesteście sztywni, boicie się ludzi...
Nie wiem jak wy byście beze mnie przeżyli.
- Dożyłam bez Ciebie osiemnaście lat.
- Ooo, to już coś, mocniejsza odzywka. Tak
trzymaj - wystawił kciuk w górę a ja przewróciłam oczami.
-On tak zawsze - rzucił Liam.
- Moglibyście być milsi w końcu stawiam
wam żarcie.
- A ja Ci załatwiam pracę - wybronił nas
Liam
-Aj tam. Gadanie... - Wracając do
śpiewania...
Dalej czas mijał szybko. James dużo
żartował i się z nami droczył. Dzięki niemu ja i Liam poczuliśmy się swobodniej
w swoim towarzystwie. Gdyby nie to, że znamy się tak krótko spokojnie
stwierdziłabym, że jesteśmy przyjaciółmi, bo tak wyglądały nasze
relacje. Liam dał mi też w razie, czego zapasowe klucze i wymieniliśmy się
numerami telefonów (tak na wszelki wypadek).
Rano dokonałam pewnego odkrycia. Mianowicie,
przechodziłam obok łazienki, kiedy Liam się mył (nie, żebym tam cały czas
stała) i usłyszałam jak śpiewa pod prysznicem. Pewnie nie zbyt by mnie to
obeszło, gdyby nie miał tak cudownego głosu.
Zwykli ludzie tak nie śpiewają.
Czekałam aż skończy. Oczywiście zdziwił
się widząc mnie przed drzwiami.
- Masz świetny głos, czemu nic z tym nie
robisz? - Może nie
powinnam tak prosto z mostu..
- W wieku 14 lat byłem w x-factorze, ale
mnie nie przyjęli. Uznałem to za znak i skończyłem ze śpiewaniem.
- Co?! Jak ktokolwiek mógł odrzucić taki
głos?
- Powiedzieli, że jestem za młody -
wzruszył ramionami.
- Za młody, ale to nie znaczy, że nie
umiesz śpiewać.
- A co to zmieni? Tak jakoś wyszło, jest
dobrze jak jest.
- Nie chciałbyś czegoś z tym zrobić?
Śpiewać? - Nie odpuszczam tak łatwo.
- Chcę, ale obecnie sukces przypada 1 na
milion. Tu mi jest dobrze.
- Ale...
- Żadnego ''ale''. Poza tym za chwilę spóźnię
się do pracy - skończył temat. Patrzyłam jak zakłada buty szukając
argumentów. Nic. Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
- Kończę o 18, więc godzinę później będę w
domu.
I wyszedł.
Mój anioł poszedł ratować ludzi.
W lodowce były głównie zupy z puszki i
dania do zrobienia w 5 min. Postanowiłam zrobić zakupy i zrobić coś normalnego
do jedzenia. Włączyłam lokalne wiadomości, żeby cos przerywało ciszę i zabrałam
się za przygotowywanie zapiekanki. Wstawienie potrawy do piekarnika zostawiłam
na później żeby Liam nie musiał jeść odgrzewanej.
Zadowolona z siebie usiadłam przed
telewizorem, teraz tylko odczekać 3h na powrót strażaka.
Na ekranie pojawiła się dziennikarka
stojąca przed gaszonym budynkiem
- Kolejny pożar, tym razem większy od
poprzednich miał miejsce w biurowcu pełnym ludzi. Oprócz lokalnej straży
przyjechały posiłki z sąsiedniego miasta. Na szczęście po 2 godzinnej akcji
ratowniczej prawie wszystkim mimo udało się wydostać. Jest 12 rannych, żaden w
stanie ciężkim. Jedyną ofiarą śmiertelną jest młody strażak, który poświęcając
swoje życie uratował grupę ludzi.
Obecnie trwa dogaszanie ostatnich płomieni. Oddaję głos do studia.
Zamarłam. Nie podali nazwiska.
Zginął strażak. Młody strażak.
To może być James.
To może być Liam.
~~~~~~~~~~
1. Potraktujcie ten imagin jako przeprosiny za długie nie dodawanie postów. Wyjechałam na wakacje i nie miałam dostępu do internetu :(
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
2. Wielkie przeprosiny dla Marty.
Jak tylko zobaczyłam twój kom. zabrałam się do roboty.
Czekałas bardzo długo, a mi nie szło pisanie tej części. Po 2 tygodniach stwierdzilam, że po co ktoś miał by tyle czekac na mój imagin?Postaram się, żeby trzecia wyszła szybciej niz druga.
Do tej pory nie wiem co mnie bardziej dziwi. To, że perwsza cz. Ci się naprawde spodobała, czy to że na drugą czekalaś 4 miesiace.
Serio podziwiam Cię za to i jestem niezmiernie wdzięczna za cierpliwosc.
Jeszcze raz przepraszam.
3. Przypominam wszystkim, że dziś w nocy o 3:00 rozpoczyna się MTV Awards.
Gala będzie transmitowana na kanale MTV, również na MTV Polska.