Przepraszam, że posta dodaję dopiero teraz.
Jest imagin tak jak chcieliście :P
(dalsza notka na dole)
Miłago czytania.
-Luka! Luka!-wołałam przedzierając
się przez krzaki
-Luka wracaj!-nigdy więcej nie
zabiorę go na spacer. Będzie siedział w domu przykuty do płotu.
-Ja go kiedyś zamorduje-
mamrotałam do siebie. Luka to mój pies. Znalazłam go kilka tygodni temu, wystraszonego
pod moim płotem. Zrobiło mi się go żal, więc przyniosłam mu coś do jedzenia,
później nie odstępował mnie na krok. Od dawna chciałam psa, dlatego go
przygarnęłam. To kochana psina. Jest moim najlepszym przyjacielem.
Mimo to teraz byłam na
niego wściekła. Zabrałam go na spacer, nie miał zapiętej smyczy, nie było
takiej potrzeby. Zawsze reagował na mój głos. Czasem wystarczyło abym na
niego spojrzała, a już wiedział, o co mi chodzi.
Niestety, nagle wyczuł jakiś
zapach i rzucił się pędem w jego stronę. Nie reagował na moje
nawoływania.
Pobiegł między jakieś
wielgaśne krzaki. Potem straciłam go z oczu. Od razu pobiegłam za nim, ale
niestety nie byłam taka niska jak on i przejście między krzewami zajęło mi
więcej czasu. Nie było to przyjemne. Kiedy wreszcie się przedarłam moim oczom
ukazała się ulica, wiecie taka z domkami mieszkalnymi, ale nie na nich się
skupiłam. Dojrzałam swojego psa biegnącego w kierunku jakiegoś chłopaka. O nie! Zaraz na niego skoczy!
-Luka!-rzuciłam się pędem w stronę
biegnącego psa. Nie miałam szans zdążyć. Luka skoczył na chłopaka w ful capie.
Na szczęście przechodni się nie wywrócił, bo spaliłabym się ze wstydu. Zamiast
tego chłopak dostał wielgaśnych oczu i zaczął głaskać i obejmować psa. O
co tu chodzi??
-Bardzo za niego przepraszam.-wysapałam,
kiedy zdyszana dotarłam na miejsce.
-Monty! Jak go znalazłaś? Jezu, myślałem,
że go już nie zobaczę...- kiedy to mówił, oczy mu się zaświeciły,.
-Monty?-nie bardzo zrozumiałam,
-Monty, tak się wabi. Uciekł mi
kilka tygodni temu. Wystraszył się tłumu...-chłopak nieco posmutniał.
Przyjrzałam się mu- blondyn, niebieskie oczy i przesympatyczna twarz. Gdzieś
już go widziałam...
-Nie rozumiem... Przygarnęłam go,
kiedy się błąkał-zaczęłam, ale blondyn mi przerwał.
-Jestem Niall. Jestem właścicielem
Monty'ego.
-Ale ja go przygarnęłam, on wabi się
Luka.-głos mi się zatrząsł. Nie mogłam stracić mojego najlepszego
przyjaciela. Jedynego przyjaciela.
Moje słowa zmieszały Niall'a.
-Może lepiej nie rozmawiajmy tak
tutaj. Mieszkam za rogiem, wejdziesz?-zapytał, a ja w odpowiedzi skinęłam
głową.
Chłopak zaprowadził mnie do swojego
domu. Ładnie go urządził, przytulnie, ale nowocześnie.
Powiesił moją kurtkę i zrobił herbatę.
Luka od razu podbiegł do miski z napisem Monty.
-Nawet nie wiem jak masz na
imię.
-[T.I]. Nie mieszkam daleko.
-Rozumiem, że przywiązałaś się do
Monty'ego...-zamyślił się
-Luki-poprawiłam go. Z jednej stronu
chciałam zabrać MOJEGO psa do domu i mieć gdzieś Nialla, ale z drugiej, z
logicznego punktu widzenia to do niego należy Luka. Ja tylko się nim
zaopiekowałam.... ale to wystarczyłobym dożywotnie pokochała tego zwierzaka,
nie mogłam go tak po prostu zostawić.
-Trzeba podjąć jakąś decyzję-podsumował.
-Niall, błagam nie każ mi go zostawić. Mam tylko jego.-kiedy to
mówiłam oczy napełniły mi się łzami.
Kto by
pomyślał, że zwierzak może stać się dla kogoś taki ważny?
-Nie, nie każę Ci tego zrobić. Wiem jak ten pies może wkraść się
komuś do serca, ale coś musimy cos zrobić. Może... podzielimy się, wiesz kilka
dni jest ze mną, kilka dni z tobą.-na jego słowa podniosłam głowę. Nie
zachwycało mnie to, że będę musiała dzielić się Luką, ale za to wcale go nie
stracę.
-I tak będziesz mi oddawał swojego psa?
-I tak często wyjeżdżam i nie mam wtedy, co z nim zrobić,
nie zbyt mogę go brać ze sobą, więc nie jest źle. Z pewnością się dogadamy.
Kilka miesięcy później.
Tak było. Dogadaliśmy się. Niall to super gość. Super
spędza się z nim czas. Lonty (tak go coraz częściej nazywamy, połączyliśmy jego
dwa ikona, a pies reaguje na wszystkie 3) bardzo lubi zmieniać miejsce noclegu,
bo wiąże się z tym dodatkowy spacer. Od pewnego czasu Monty (polubiłam to imię)
jest u mnie, bo Niall jest w trasie.
Wyszłam ze zwierzakiem do parku (tym razem na smyczy),
ubrałam to i wyszłam. Dzień był słoneczny,
więc na miejscu było wiele innych psów. Na szczęście Monty/Luka/Lonty nie ma
żadnych problemów w relacjach z innymi.
-Ok, to możemy Cię uwolnić.-powiedziałam, schylając się by odpiąć
mu smycz od obroży. Niestety
Lonty musiał zobaczyć coś bardzo ekscytującego
i podbiegł kawałek przed siebie, a że ja zaplątałam smycz wokół ręki, to
niestety zaliczyłam glebę. Wstając usłyszałam jak ktoś śmieje się, stojąc nade
mną.
Podniosłam głowę i ujrzałam nikogo
innego jak Nialla.
-Może byś przestał się śmiać i pomógł
mi wstać?-warknęłam próbując ukryć rumieńce.
-Ok, już, ale to wyglądało
komicznie.-z trudem powstrzymywał śmiech.
-Dzięki za pocieszenie.
-Zapomniałem dodać, że też bardzo
uroczo- uśmiechnęłam się na jego słowa.
-Nie powinieneś być w trasie?
-Koncertujemy niedaleko, a Paul
zgodził się na obecność Lonty'iego.
-Jak rozumiem, chcesz go teraz wziąć...
-Jeśli nie było by to problemem.
-Ok.-pożegnałam się z psiakiem. Rozeszliśmy się. Szkoda, że nie
mogliśmy dłużej pogadać, ale Niall ma pracę. Kurczę, bardzo polubiłam Horana,
obawiam się czy nie za bardzo. Zastanawiałam się czy tęsknie bardziej za psem,
czy radosnym blondynem.
Zleciał tydzień, może dwa, zwykle wymienialiśmy się
psiakiem następnego dnia. Cały czas miałam wrażenie, że zaraz Lonty wybiegnie z
korytarza i połozy się obok na kanapie.
To tylko kilka dni. Nadchodził wieczór. Włączyłam TV, leciała jakaś komedia. Po
jakimś czasie usłyszałam drapanie w drzwi. Zdziwiło mnie to. Poszłam otworzyć.
Osoba, która pukała okazała się być szalenie urocza:
Przed drzwiami stał Lonty z różą i liścikiem w pyszczku.
Zamerdał ogonem na mój widok.
-Lonty-pogłaskałam go,
zdziwiona jego obecnością.
-Co tu dla mnie masz?-wzięłam od
niego liścik.
~~~~
Ubierz coś ładnego ;)
Czworonożny zaprowadzi Cię na miejsce.
Nialler:*
~~~~
Buziak na końcu przykuł moją uwagę.
Szykuje się ciekawy wieczór.
Wpuściłam psa i poszłam się przebrać. Pomyślałam, że fajnie będzie,
jeśli ubiorę się pod kolor róży, jaką przyniósł Lonty, więc ubrałam czerwoną sukienkę i szybko się uczesałam.
-To, w którą stronę?- spojrzałam na Lonty'ego. Tak szczerze, to
wątpiłam, aby znał drogę. A
jednak. O dziwo na moje
słowa, ruszył w drogę. Ja za nim. Nie myślałam, że jest taki mądry.
Droga nie była taka długa, bo kiedy doszliśmy pod dom Horana
nadjechała limuzyna. Lonty wskoczył do niej jak tylko otworzyłam drzwi, ale ja
miałam wątpliwości. Weszłam dopiero, kiedy na mnie zaszczekał. Nie ma to jak włazić do obcego auta
tylko, dlatego, że twój pies tam wskoczył.
Nie jechaliśmy długo, ale kiedy dotarliśmy było już ciemno.
Limuzyna stanęła przed wysokim, szklanym budynkiem. Poszłam za psem do windy i
tu plan Irlandczyka miał niedociągnięcie.
Skąd miałam wiedzieć, na które piętro jechać? Stałam tak z
psiakiem w windzie zastanawiając się, co zrobić. Po 10 min zauważył nas ktoś z
obsługi.
-Pani...?
-[T.I], do Niall'a.
-W takim razi na samą górę.-odpowiedziała. Tak też zrobiłam
dziękując jej w duchu. Zajechałam w ten sposób na sam dach.
Moich uszu dobiegła muzyka - ktoś grał na gitarze.
Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał dźwięk. Zobaczyłam Nialla. Już sam
wystrój miejsca zapierał dech. Płatki róż, kolorowe światełka nakryty
dwuosobowy stolik, świeczki i piękny widok na nocne miasto. Blondyn wstał,
kiedy tylko mnie zobaczył.
-Cieszę się, że dotarłaś.-miał cudny melodyjny głos. Czemu
wcześniej tego nie zauważyłam?
-Tu jest przepięknie-westchnęłam podchodząc do barierki.
-Miałem nadzieję, że Ci się spodoba.-uśmiechnął się... Tak pięknie się uśmiecha...
Zaraz! Co się ze mną dzieje?
Trochę się zarumienił,
-Nie rozumiem, z jakiej to okazji? Myślałam, że masz trasę.
-Skończyliśmy ją wczoraj. Nie mówiłem, bo chciałem zrobić Ci niespodziankę
- chyba się trochę zarumienił, nie
odpowiedziałam, musiałam ułożyć wszystko w głowie. Zarówno jego plany jak i mój
mętlik w głowie.
-Wiesz...wpadłaś mi w oko od kąd pierwszy raz Cię zobaczyłem- to
wiele wyjaśniło
-Przecież nie dzieliłbym ukochanego psa z byle kim- znów się
uśmiechnął- Pomysł z wymienianiem się nim był tylko pretekstem. Nigdy nie
spotkałem nikogo takiego jak ty. Tak cudownego...
-Niall..ja...
-Rozumiem, jeśli tego nie podzielasz. Chciałem żebyś wiedziała,
Wiedziała, że od dawna jestem w tobie zakochany. Kocham Cię [T.I].Zrozumiem,
jeśli będziesz chciała teraz odejść...
-Niall...Ja nie chcę odchodzić.- podeszłam do niego i zanim zdążył
zareagować nasze usta złączyły się w pocałunku.
Od dawna tego chciałam. Marzyłam o tym, ale było zbyt nieprawdopodobne,
aby mogło się spełnić. Więc starłam się o tym zapomnieć. A teraz...To
stało się realne.
-Kocham Cię-szepnęłam a on odpowiedział mi promienistym uśmiechem.
-Głodna?-skinął głową w kierunku nakrytego stolika.
-Jak nigdy.
Nie wierzę, że to opublikowałam.
Zdaję sobie sprawę, że mógłby być lepszy.
Nie chciałam go wam pokazywać, ale obiecałam no a jak przeczytałam te co pisałam kiedyś to... trudno to tylko jeden post.
Nie wiem czy będe jeszcze jakieś swoje dodawać (mimo, że mam kilka)
Czytasz=Komentujesz
Jaka ja wredna...wymuszam komentarze.
Musicie mi wybaczyc :)